kolejny wieczór
falbanami firan sączy się powoli
cicho
rozpływa wracającym sennie
rozbudzeniem mroku
wkradły
się tutaj
i klatka
po klatce coraz mocniej, mocniej
ciemność
wyświetla zamarłe obrazy
wpółotwartych oczu
ekran
zajaśniał
w bezwiednym błądzeniu z matową poświatą
jedynie muzyka kąciki ust
unosi milcząco
puste myśli
szaleją do świtu
wciąż w tańcu ciemności
szaleją do świtu
wciąż w tańcu ciemności
nad ranem skrytej mgliście
pod sennym pledem
błądzącej szarości
pod sennym pledem
błądzącej szarości
nagle w tym śnie zadrżałaś !
tak !
dotknąłem odkrytych ramion
dotknąłem odkrytych ramion
jestem
tuż za tobą
istnieję naprawdę
istnieję naprawdę
Lauingen, 5 listopada 2012 r.
antekrybczyk.blogspot.com
Copyright © Antek Rybczyk
2012
Trąci naftaliną, Antku. Formalnie jest poprawny - ale tak pisało się w latach 60-tych, gdy poezja odkrywała biały wiersz. Metafory znacznie mniej finezyjne, niż w innych Twoich utworach ("falbany mroku"). Końcówka histeryczna. Ode mnie 1 gwiazdka, wyłącznie za zapał, bo rezultatem jestem rozczarowana.
OdpowiedzUsuńDzięki Ewa za to "formalnie poprawny", bo to już coś jak na amatora :) Spróbuję się poprawić na przyszłość zwłaszcza z tą finezją :) Końcówkę uspokoiłem ... Ale zauważ, że jeszcze nie sprawdzałem nawet co to metafora ... Poza tym nie mam pojęcia co było w latach 60-tych :) Moje pisanie nie jest pod coś, ale dla kogoś i dla mnie także ...
OdpowiedzUsuńŚwietny klimat samotnej, bezsennej nocy,aż do "świtu znużonego snem"- 5!
OdpowiedzUsuńI to przebudzenie- marzenie![m-a]
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNie usunąłem komentarza Asi, ale przeniosłem w miejsce, gdzie każdy pilny uczeń powinien mieć notatki z lekcji :)Asia, dziękuję :)
OdpowiedzUsuń