znikąd szept duszący
gęstniejącej chwili
zakuł chłodem gardło
w kleszcze
martwej ciszy
wilgoć nasączyła wszechobecnym
jadem
wszystkie zakamarki przerażonych
myśli
bezsilne światło dnia, omotane cieniem
przykryte kapturem
nagłego potrzasku
padło na kolana skulone
bezwładnie
nie ujrzy już dzisiaj zmierzchu
przebudzenia
wszystko z każdej strony pochłonęła szarość
horyzontu dziecko, wzgórz
rysunek blady
wiszący w przestworzach wytartej
pamięci
zniknął bez szemrania, zaginął
bez śladu
mgła zasnuła pleśnią
umarłe nadzieje
kontury znikają
skrywane muślinem
plamy drzew bezlistnych czernią
zabielone
chocholą się ginąc
z nicością stapiane
w falach polnej trawy widzę
twoje włosy
rozpływasz się w dali wilgotną szarością
gdy mgła już opadnie, nie
będzie tam ciebie
znikniesz jak złudzenie
kropli przeznaczenia
Lauingen, 18 listopada 2013
antekrybczyk.blogspot.com
http://www.facebook.com/antekr
Copyright © Antek Rybczyk
2013.
Po prostu brak mi słów, mogę tylko czytać i wzdychać [ m - a ]
OdpowiedzUsuńA ja za tylko wzdycham i wzdycham....
OdpowiedzUsuń